O czym tak naprawdę opowiada „Daheim in den Bergen“ Brigitte Müller?

To, co mnie chwyciło za serce, poruszyło jego struny w historii Brigitte Müller to, że „Daheim” jest historią o zasypywaniu dołów, które powstały pomiędzy ludźmi wskutek wyrządzenia przez jednego człowieka ogromnej krzywdy drugiemu człowiekowi. O tym, jak bardzo łatwo wykopać ten dół pomiędzy najbliższymi sobie przyjaciółmi, sąsiadami i jakże trudno go zasypać. Te rowy, podziały to zawsze nasze emocje, wobec których jesteśmy często bezradni – chcielibyśmy je zmienić, ale nie wiemy jak. A bez ich odwrócenia, o żadnym prawdziwym pojednaniu nie może być mowy. Dopóki jest wstyd, poczucie winy u sprawcy, a żal i ból u ofiary, tak długo będzie między nimi przepaść.   Musi powstać u ofiary wola wybaczenia, żeby zaczął się długi i żmudny proces pojednania.  Jednak, póki ofiara tej woli w sobie nie odnajdzie, tak długo będzie pogłębiać się ten rów, który dzieli. Co więcej, gdy poszkodowany pozwoli, żeby ofiara w jego sercu się zagnieździła, to bardzo szybko sam przemieni się w kata.   Ofiara zacznie wyrównywać rachunki na sprawcy, a krzywda przeniesie na niczemu niewinne dzieci sprawcy. I tego jest przykładem w historii postać Sebastiana Leitnera. Sebastian nie zachowuje się po chrześcijańsku – pożyczkę odbiera lichwiarsko: dwa razy tyle, ile mu się należało, za śmierć syna, każe płacić także dzieciom zabójcy. Nie chce poszukać winy, przyczyny tragedii w swoim postępowaniu, całą winę spuszcza na Lorenza. Huberowie, mają cierpieć biedę, upokorzenie, pogardę i wykluczenie społeczne, mają oddać całą ziemię, która jest podstawą ich egzystencji. Jaką postawę przyjął Lorenz po tragedii? Wielu na jego miejscu, wzięłoby sznur, poszło do stajni i się powiesiło. Ale Lorenz wziął ten swój krzyż winy na plecy i go niesie. Od 20 lat z pokorą znosi swój los społecznego wyrzutka (vide – scena w szachowym klubie, kiedy nikt się do niego nie przysiada, dopiero Sebastian), gotowy ponieść swoją karę aż do końca. Cierpi podwójnie, z powodu krzywdy wyrządzonej najbliższemu przyjacielowi, ale także z powodu, niezawinionej kary, którą ponoszą wraz z nim jego córki. Starsza córka Lorenza – Marie, jako ta słabsza psychicznie, lękliwa, schowała się przed światem wysoko w Alp. Marie cierpliwie znosi swój los, a jedyne, czego oczekuje od życia, to żeby nie było gorzej niż jest. Młodsza Lisa, która z natury jest waleczna i odważna uciekła w świat. W wielkiej metropolii, próbowała o własnych siłach, bez opieki i wsparcia rodziny, utrzymać się na powierzchni, wykształcić się i zbudować sama podstawy swojej egzystencji. Kto właściwie odczytał, scenę L&L O-N-S, ten nie ma już wątpliwości, jaką straszną cenę zapłaciła 18 letnia wówczas Lisa za zemstę Sebastiana. Ona, która miała zostać jego synową i matką jego wnuków. Marie ma 45 lat, Lisa – 38. Obie są samotne i bezdzietne. Znaczy, że ród Hubera powinien wymrzeć!  Wtedy dopiero krzywdy zostaną wyrównane. Ale i rodzina Leitnerów zapłaciła cenę za tę zemstę.  Sebastiana zostawiła żona, ponieważ nie potrafiła znieść atmosfery nienawiści w domu oraz zaakceptować faktu, że dzieci mają płacić z grzechy ojców (vide – rozmowa Georga z ojcem, kiedy syn zarzuca ojcu, że matka odeszła, bo ten, każdą próbę powrotu do normalności uważał za osobistą zdradę ze strony żony).  Żaden z synów Sebastiana nie jest szczęśliwy. Florian jest menedżerem zajazdu ojca, ma kochającą i oddaną żoną oraz udaną córkę. Jednak niespełniona młodzieńcza miłość sprawia, że nogami ciągle tkwi w przeszłości i nie potrafi cieszyć się w pełni tym, co ma.  Georg to 45 letni, rozwiedziony mężczyzna, który emocjonalnie zatrzymał się na poziomie nastolatka. Pozbawiony hamulców wewnętrznych, wglądu w samego siebie (umiejętności wyciągania wniosków z własnych błędów), Georg całym sobą obrazuje faceta, który wszystko w perzynę obróci: rodzinę, związek, przyjaźń, interes. W związku z czym należy się od niego trzymać z daleka każdemu, nie tylko kobietom. Cała rodzina Huber rozumie to doskonale. Dlatego decyzja Marie o ukryciu przed Georgiem ojcostwa jej dziecka zostaje przyjęta zarówno przez jej ojca, jak i siostrę bez słowa krytyki.

Daheim miał być (przynajmniej ja tak odczytałam tę historię) nie tylko historią o niewyobrażalnych podziałach między ludźmi, ale także o drugiej szansie, o nadziei.  To nie jest banalna historia o dwóch rolnikach, którzy całe życie się nie lubili, aż tu nagle przypadkowo wylądowali na sianie i mają zostać rodzicami wspólnego dziecka. Do czego niestety sprowadził nowy autor tę historię, uśmiercając głównych bohaterów i tym samym pozbawiając ją głębszego sensu. Para Georg i Marie, jakkolwiek może dla wielu interesująca, to jednak nie ona przyciągnęła do telewizorów tyle milionów widzów. Szczególnie, że Marie i Georg są naznaczeni wyjątkowo nieznośnym rysem infantylizmu. To zrobili Sebastian i Lorenz.  Nie wolno uśmiercić bohaterów, którzy weszli na drogę pojednania, zanim ono się nie zakończy!  Sebastian zakreśla ramy tych odnowionych relacji z Lorenzem: „nie będziemy wracać do Petera oraz spornej ziemi”. Są to fałszywe ramy, które muszą zostać obalone, bo właśnie stoją na przeszkodzie nie tylko pełnego pojednania, ale nawet normalizacji życia obu przyjaciół. Zarówno Sebastian, jak i Lorenz żyją na cmentarzu, pośród zmarłych, ponieważ żaden z nich nie pogodził się z odejściem tego dziecka. Żeby przestała ich dzielić śmierć Petera, to Sebastian musi poszukać winy śmierci dziecka także w swoim postępowaniu. Wtedy dojdzie do wzajemnego zrozumienia się byłych przyjaciół. Każdy z nich przyczynił się do tego nieszczęśliwego wypadku, ale żaden z nich nie zdecydował o śmierci Petera. Ona była zapisana Peterowi i żaden z nich nie mógł jej zapobiec. Bo życie i śmierć nie należą do nas. Muszą najpierw oboje pożegnać się Peterem, tj pozwolić mu odejść, żeby opuścić cmentarz i powrócić do żywych. Zakończenie zaś żałoby po Peterze paradoksalnie sprawi, że Peter do nich na nowo powróci, ale już nie jako dzielące ich bolesne wspomnienie dotyczące okoliczności jego śmierci. Tylko właśnie jako wspomnienia sięgające wspólne przeżytych chwil z tym wyjątkowym dzieckiem. One już zawsze będą pozytywnie łączyć Sebastiana i Lorenza. W związku, z czym będą do nich wracać często i chętnie.

Każda kara musi mieć swój kres. Lorenz swoją karę odbył i zasługuje jeszcze na uśmiech od losu, na drugą szansę. Lorenz nie bez powodu jest wdowcem. Druga część Daheim, która odnosi się do jego przeszłości opowiada o zdradzie. Stąd wniosek, że w życiu Lorenza była jeszcze jakaś kobieta. I ona powinna wrócić.  Lorenz ma na swoim sumieniu życie ludzie i za sobą długą izolację społeczną. Jedyna kobieta, z którą mogłaby zrozumieć jego samotną duszę, to taka, która sama odebrała komuś życie i wie, co to jest być oddzielonym od świata przez długie lata (w domyśle: więzienie).  A więc w finale tej opowieści przyjaciół powinien czekać nie wspólny grób (jak to sobie wymyślił nowy autor), tylko weselne dzwony dla jednego, a dla drugiego rola drużby. Czyli publiczne (ostentacyjne) pojednanie Sebastiana i Lorenza.  Wiemy, że żona Sebastiana nadal żyje.  Autorka nie rozstrzygnęła, czy ci dwoje są rozwiedzeni, czy w separacji. Jedyne co, wiemy, to że Sebastiana podzieliła z żoną śmierć ich syna. Zanim Lorenz odnalazłby swoją drugą zagubioną połowę, to i tych dwoje znalazłoby z powrotem drogę do siebie. Także to oczekiwane wielkie bawarskie wesele w finale powinno było mieć w finale dwie pary.  Pary ściśle ze sobą połączone historią z ukrytym ojcostwem i ostrzeżeniem, do czego takie oszustwo mogłoby doprowadzić, gdyby kot nie wyskoczył z worka na czas.

Z jednej strony Sebastian i Lorenz podejmują kroki ku wzajemnemu pojednaniu, a z drugiej powstają nowe podziały pomiędzy ich dziećmi. A ponieważ, jak już zauważyłam, to co dzieli to przeciwne emocje bohaterów, to wnioskować należy, że pomiędzy dziećmi również powstaną, takie sprzeczne emocje, że będą uniemożliwiały wzajemne dogadanie się.  I już widać, co to za emocje podzielą Georga i Marie. Georg jest wybuchowy, reagujący na każdy stres wściekłością, a Marie rządzi strach.  I jak to pogodzić ze sobą? Nie ma też co się łudzić, że oni coś z tym władającymi nimi negatywnymi emocjami zrobią, o ile życie ich do tego nie przymusi. Skoro zaś podziały budowane są na emocjach, tak nie dziwi już, że każda z postaci obrazuje tu sobą jakiś poważny problem emocjonalny. No, ale ani nie przypadkiem, ani przelotem pojawił się tu psychoterapeuta.  Jan w założeniu na pewno miał odegrać kluczową rolę w zakopywaniu tych wewnętrznych podziałów w rodzinie.   Jego rola miała być podwójna – z jednej strony miał zaognić sytuację i przez to pokazać Marie i Georgowi, jacy oni są naprawdę („król jest nagi”), a z drugiej pomóc im usunąć, tę szybę, która ich rozdziela. Także pozostałe pary miała rozdzielić szyba nie do przebicia. I im też pojednać się miał pomóc Jan. Jaka rola miała przypaść w zasypywaniu dołów w tej bawarskiej rodzinie Liamowi? Skoro Liam to prawnik, a więc on miał w założeniu usunąć przeszkody prawne w rodzinie na drodze jej do całkowitego pojednania i to takie, które są poza możliwościami prawnych Lisy. W domyśle – karne.

Choć rzecz rozgrywa się na Bawarii, to jednak aktorzy nie posługują się gwarą, nawet ci, którzy ją znają. To wyraźny sygnał, że historia miała mieć wymiar uniwersalny. Zarówno temat główny dramatu: droga do pojednania między ludźmi, jak i wszystkie problemy poszczególnych bohaterów są ogólnoludzkie, wykraczające poza granice Bawarii, Niemiec.  Bo mogące spaść na każdego człowieka, niezależnie, gdzie żyje i mieszka.  Dlatego za bardzo nie dziwiły mnie w serialu pewne uproszczenia, schematy, analogie, powtórki. To nie jest słabość serialu, tylko celowo zastosowane chwyty, alby łatwiej było zilustrować dany problem.

Czy dramat miał w założeniu sięgać symboliką do miejsca, w której się rozgrywa, a jednocześnie przesłaniem wychodzić daleko poza Bawarię, a nawet same Niemcy, tzn. odnosić się do współczesnej Europy, to pytanie pozstaje otwarte.

Nie dałoby się tego wszystkiego odkryć bez historii pobocznych, bez samych wywiadów z aktorami, którzy czasem nieświadomie odkrywali rąbka tajemnicy na temat bohaterów, których odgrywali. Dla mnie ta opowieść, to przede wszystkim „podróż” do wspaniałej Bawarii oraz do przepięknego Allgäu. Ale nie tylko. Próba zmierzenia się z dalszymi losami bohaterów zaprowadziła mnie do zapoznania się z kulturą Bawarczyków, ale także trochę z kulturą żydowską oraz islamską. Bardzo interesujące i przyjemne doświadczenie. Tym bardziej, że pozwalające zapomnieć trochę o prozie codzienności, którą od miesięcy wyznaczała mi przepuklina kręgosłupa, rwa kulszowa i 1,5 roczny lockdown. Ale też przez to i pytania, które nękały głównych bohaterów: „czy jeszcze może być jak dawniej, zanim nieszczęście przyszło?”, „czy to w ogóle możliwe?” były mi w pewnym sensie bliskie. Choć powody inne. Pozdrawiam wszystkich, których zainteresowała ta strona, mimo mojego połamanego języka niemieckiego, przebijającego się przez te posty. BTW pracuję na tym, może też czas podpowie jakieś rozwiązanie, by wreszcie, to co tu piszę, nikogo nie raziło.   Jakiś palec boży sprawił, że w jakieś wieczór piątkowy próbując zapomnieć o bólu trafiłam w komputerze akurat na tę opowieść.

Worüber erzählt »Daheim in den Bergen« Brigitte Müller wirklich?

Was in der Geschichte von Brigitte Müller mein Herz berührt hat, ist, dass »Daheim in den Bergen« eine Geschichte über das Füllen von Gruben ist, die zwischen Menschen entstanden sind, weil ein Mann einem anderen Mann großen Schaden zugefügt hat. Diese Gruben, diese Spaltungen sind immer unsere Emotionen, denen wir oft hilflos ausgeliefert sind – wir würden sie gerne ändern, wissen aber nicht wie. Und ohne ihre Umkehrung kann es keine echte Versöhnung geben. Solange es Scham, Schuldgefühle beim Täter, Trauer und Schmerz beim Opfer gibt, wird es eine Kluft zwischen ihnen geben. Es muss die Bereitschaft bestehen, dem Täter zu vergeben, dass eine lange und mühsame Versöhnung beginnt. Wenn das Opfer zulässt, dass sich das Gefühl der Verletzung in seinem Herzen festsetzt, wird es bald selbst zum Henker. Das Opfer beginnt, die Rechnung mit dem Täter zu begleichen, und der Schaden wird auf die unschuldigen Kinder des Täters übertragen. Und das zeigt Sebastian Leitner in der Geschichte. Sebastian verhält sich nicht christlich – er befiehlt Lorenz, des Darlehen in Wucher zurückzuzahlen: doppelt so viel, wie er ihm schuldete. Hubers Kinder bezahlen auch den Tod seines Sohnes. Er will die Schuld, die Ursache der Tragödie, nicht in seinen Taten suchen, er gibt Lorenz die ganze Schuld. Die Hubers, sie sollen Armut, Erniedrigung, Verachtung und soziale Ausgrenzung erleiden, sie sollten ihm das ganze Land geben, das ihre Existenzgrundlage ist. Wie war die Haltung von Lorenz nach der Tragödie? Viele an seiner Stelle würden das Seil nehmen, in den Stall gehen und sich erhängen. Aber Lorenz nahm dieses Schuldkreuz auf den Rücken und trug es. 20 Jahre lang hat er demütig sein Schicksal als sozialer Ausgestoßener ertragen (siehe die Szene im Schachklub), bereit, seine Strafe bis zum Ende zu ertragen. Er leidet zweimal, wegen des Schadens, den er seinem engsten Freund zugefügt hat, aber auch wegen der ungerechten Strafe, die seine Töchter mit ihm erleiden. Lorenz` ältere Tochter Marie, als die geistig schwächere, ängstliche, versteckte sich hoch in der Alm vor der Welt. Marie erträgt ihr Schicksal geduldig und das einzige, was sie vom Leben erwartet, ist, dass es nicht schlimmer wird als es ist. Die jüngere Lisa, die von Natur aus mutig ist, entkam in die Welt. Und in einer großen Metropole versuchte sie allein ohne die Fürsorge und Unterstützung ihrer Familie, über Wasser zu bleiben, sich weiterzubilden und die Grundlagen ihrer Existenz zu schaffen. Wer die Lisa & Liam One-Night-Stand Szene richtig gelesen hat, hat keine Zweifel, welchen schrecklichen Preis Lisa, damals 18, für Sebastians Rache gezahlt hat, die seine Schwiegertochter und Mutter seiner Enkelkinder werden sollte. Marie und Lisa haben ein großes Gefühl der Ungerechtigkeit in ihren Herzen, und keiner von ihnen möchte die anderen mit derselben Münze zurückzahlen. Marie will nicht für die Wiesen kämpfen. Lisa ließ sich eher von einem zufälligen Kerl auf der Toilette gefickt   (die absichtliche Posttraumatisierung, die sie in einen mentalen Zustand versetzen sollte, als sie sich prostituierte – emotionale Unterkühlung und sich so davon abhalten, in eine Affäre mit Florian zu geraten), anstatt jemand anderen zu verletzen (Karin und Mila). Marie ist 45 Jahre alt, Lisa ist 38, beide sind ledig und kinderlos. Das bedeutet, die Familie Huber sollte aussterben. Nur dann wird das Unrecht wiedergutgemacht.

Doch auch die Familie Leitner zahlte den Preis für diese Rache. Sebastian wurde von seiner Frau verlassen, weil sie die Atmosphäre des Hasses im Haus nicht ertragen konnte und die Tatsache akzeptieren konnte, dass Kinder für die Sünden ihrer Väter bezahlen sollten. Siehe Georges Gespräch mit seinem Vater: der Sohn beschuldigte seinen Vater, dass seine Mutter den Leitnerhof verlassen hatte, weil Sebastian jeden Versuch, zur Normalität zurückzukehren, als Akt der Illoyalität seiner Frau empfand. Keiner seiner Söhne ist glücklich. Florian ist der Manager des Gasthauses seines Vaters, hat eine liebevolle und hingebungsvolle Frau und eine schöne, kluge Tochter. Die unerfüllte jugendliche Liebe hält jedoch seine Beine in der Vergangenheit fest und macht Florian unfähig, das, was er hat, vollständig zu genießen. Georg ist ein 45-jähriger geschiedener Mann, der emotional auf dem Niveau eines Teenagers feststeckt, ohne innere Bremsen, ohne Einsicht (die Fähigkeit, aus seinen Fehlern zu lernen). Georg porträtiert einen Mann, der alles ruinieren wird: Familie, Beziehung, Freundschaft, Geschäft. Deshalb sollte sich jeder von ihm fernhalten, nicht nur Frauen. Die ganze Familie Huber versteht das sehr gut, daher wurde Maries Entscheidung, George zu verheimlichen, dass sie ein Kind von ihm erwartet, von ihrem Vater und ihrer Schwester ohne Kritik akzeptiert.

Daheim sollte (so jedenfalls las ich diese Geschichte) nicht nur eine Geschichte über unvorstellbare Trennungen zwischen Menschen sein, sondern auch über eine zweite Chance, über Hoffnung. Dies ist keine triviale Geschichte über zwei Bauern, die sich ihr ganzes Leben lang nicht gemocht haben und plötzlich aus Versehen im Heu gelandet sind, um Eltern eines gemeinsamen Kindes zu werden. Dazu hat der neue Autor diese Geschichte leider gebracht, indem er die Hauptfiguren tötete und das Drama damit ihrer tieferen Bedeutung beraubte. Das Paar Georg und Marie, obwohl vielleicht für viele interessant, hätte nicht so viele Millionen von Zuschauern an ihre Fernseher gelockt. Zumal Marie und Georg von einem äußerst unerträglichen Infantilismus geprägt sind. Diese Millionen von Zuschauern wurden von Sebastian und Lorenz und natürlich von den großartigen Schauspielern, die ihre Rollen spielten (Walter Sittler und Max Herbrechter), von dem Fernsehen angezogen. Helden, die den Weg der Versöhnung eingeschlagen haben, dürfen nicht getötet werden, bevor diese Versöhnung abgeschlossen ist! Sebastian rahmt diese erneuerte Beziehung zu Lorenz ein: „Wir werden nicht um Peter und die Wiesen reden.” Dies ist ein falscher Rahmen, der umgestoßen werden muss, denn genau dieser Rahmen steht nicht nur einer vollständigen Versöhnung, sondern sogar der Normalisierung des Lebens beider Freunde im Wege. Sowohl Sebastian als auch Lorenz leben auf dem Friedhof unter den Toten, denn keiner von beiden hat sich mit dem Tod dieses Kindes abgefunden. Damit Peters Tod aufhört, sie zu trennen, muss Sebastian auch die Schuld am Tod des Kindes in seinen Handlungen finden. Dann wird es ein gegenseitiges Verständnis ehemaliger Freunde geben. Jeder von ihnen trug zu diesem unglücklichen Unfall bei, aber keiner von ihnen entschied über Peters Tod. Der Tod wurde an Peter geschrieben und keiner von ihnen hätte das verhindern können. Denn Leben und Tod gehören nicht zu uns. Sebastian und Lorenz müssen sich beide zuerst von Peter verabschieden, d. H. ihn gehen lassen, damit sie den Friedhof verlassen und zu den Lebenden zurückzukehren. Das Ende der Trauer um Peter wird paradoxerweise dazu führen, dass Peter wieder zu ihnen zurückkehrt. Allerdings nicht mehr als schmerzhafte Erinnerung an die Umstände seines Todes, sondern als Erinnerung an die Momente, die sie mit ihm erlebt haben. Diese Erinnerungen werden Sebastian und Lorenz immer positiv verbinden und deshalb oft und bereitwillig zu ihnen zurückkehren.

Jede Bestrafung muss enden. Lorenz verbüßte seine Strafe und verdient ein Lächeln des Schicksals für eine zweite Chance. Lorenz ist aus einem bestimmten Grund Witwer. Der zweite Teil von Daheim, der sich auf seine Vergangenheit bezieht, handelt vom Verrat. Daher die Schlussfolgerung, dass es in Lorenz’ Leben noch eine Frau gab. Und sie sollte zurückkommen. Lorenz hat das Leben von Peter auf dem Gewissen und eine lange soziale Isolation hinter sich. Die einzige Frau, mit der sie seine einsame Seele verstehen könnte, ist eine, die selbst jemandem das Leben genommen hat und weiß, wie es ist, viele Jahre lang von der Welt getrennt zu sein (im Gefängnis, nehme ich an).  Im Finale dieser Geschichte sollten Sebastian und Lorenz also kein gemeinsames Grab haben (wie der neue Autor es sich ausgedacht hat), sondern Hochzeitsglocken für den einen und die Rolle des besten Mannes für den anderen.  Eine öffentliche (ostentative) Versöhnung zwischen Sebastian und Lorenz. Wir wissen, dass Sebastians Frau noch am Leben ist. Die Autorin hat nicht entschieden, ob die beiden geschieden oder getrennt leben. Alles, was wir wissen, ist, dass Sebastian und seine Frau den Tod ihres Sohnes getrennt hat. Bevor Lorenz seine andere verlorene Hälfte finden würde, würden die beiden den Weg zurückfinden. Diese erwartete große bayerische Hochzeit im Finale sollte zwei Paare im Finale gehabt haben.  Die Paare sind durch eine Geschichte mit versteckter Vaterschaft und einer Warnung, eng miteinander verbunden. Die Warnung, wozu ein solcher Betrug hätte führen können, wenn die Katze nicht rechtzeitig aus dem Sack gesprungen wäre.

Einerseits unternehmen Sebastian und Lorenz Schritte zur gegenseitigen Versöhnung, und andererseits entstehen neue Trennungen zwischen ihren Kindern. Und weil, wie ich schon bemerkt habe, was trennt, sind die gegensätzlichen Emotionen der Figuren, muss man daraus schließen, dass auch zwischen den Kindern so widersprüchliche Emotionen entstehen werden, dass sie es unmöglich machen, miteinander auszukommen. Und man sieht schon jetzt, dass  die Emotionen Georg und Marie trennen werden. Georg ist explosiv, reagiert auf jeden Stress mit Wut, und Marie wird von Angst beherrscht. Und wie bringt man das miteinander in Einklang? Es gibt auch keinen Grund zu glauben, dass sie etwas gegen die negativen Emotionen unternehmen werden, die sie beherrschen, es sei denn, das Leben zwingt sie dazu. Da das, was die Helden trennt (sie daran hindert, zusammen zu sein), ihre Emotionen sind, ist es nicht länger überraschend, dass jeder Charakter hier ein ernstes emotionales Problem darstellt. Aber weder durch Zufall noch auf der Flucht ist der Psychotherapeut hier aufgetaucht. Jan sollte sicherlich eine Schlüsselrolle dabei spielen, diese internen Spaltungen in der Familie zu begraben.    Seine Rolle sollte eine doppelte sein: Einerseits sollte er die Situation aufheizen und so Marie und Georg zeigen, wie sie wirklich sind („der König ist nackt“), und andererseits sollte er ihnen helfen, das Glas zu entfernen, das sie trennt. Die übrigen Paare sollten ebenfalls das unzerbrechliche Glas trennen. Und Jan sollte ihnen helfen, sich zu versöhnen. Welche Rolle sollte Liam beim Füllen der Gruben in dieser bayerischen Familie spielen? Da Liam Anwalt ist, sollte er die rechtlichen Hindernisse in der Familie beseitigen, um die Versöhnung zu vollenden, die außerhalb von Lisas Rechtsfähigkeit liegen. Implizit – Strafrecht. Liam ist ein Frauenfeind, daher wäre es seine Aufgabe, eine Frau zu verteidigen, die wegen Mordes an ihrem eigenen Ehemann verurteilt wurde. Als Therapieform für ihn ist das selbstverständlich.

Obwohl die Geschichte in Bayern spielt, verwenden die Schauspieler den Dialekt nicht, auch nicht diejenigen, die ihn kennen. Dies ist ein klares Signal dafür, dass die Geschichte universell sein sollte. Sowohl das Hauptthema des Dramas: Der Weg zur Versöhnung zwischen Menschen als auch alle Probleme einzelner Charaktere sind universell. Weil sie auf jeden Menschen fallen können, unabhängig davon, wo er lebt. Deshalb war ich nicht allzu überrascht über gewisse Vereinfachungen, Schemata, Analogien, Wiederholungen in der Serie. Dies ist keine Schwäche der Serie, sondern ein bewusster Einsatz von Tricks, damit das Problem leichter zu veranschaulichen ist.

Es wäre nicht möglich gewesen, all dies ohne Nebengeschichten zu entdecken, ohne die Interviews mit den Schauspielern selbst, die manchmal unbewusst ein Stück des Geheimnisses über die von ihnen gespielten Figuren entdeckt haben. Für mich ist diese Geschichte vor allem eine »Reise« in das wunderbare Bayern und ins schöne Allgäu. Aber nicht nur das. Der Versuch, sich der Zukunft der Figuren zu stellen, führte mich dazu, die Kultur der Bayern, aber auch ein wenig jüdische und islamische Kultur kennenzulernen. Eine sehr interessante und angenehme Erfahrung. Umso mehr, als es mir erlaubte, die Prosa des Alltags ein wenig zu vergessen, der seit Monaten von einem Bandscheibenvorfall, Ischias und einer 1,5 Jahre »Lockdown« geprägt war. Aber aus diesem Grund, die Fragen, die die Hauptfiguren quälten: »Kann es immer noch das Gleiche sein wie vor dem Unfall?«, »Ist es überhaupt möglich?« standen mir in gewisser Weise nahe. Grüße an alle, die sich für diese Seite interessieren und trotz meiner gebrochenen deutschen Sprache diese Beiträge „durchbrechen“. Übrigens, ich arbeite daran, vielleicht schlägt die Zeit eine Lösung vor, damit das, was ich hier schreibe, niemanden beleidigt. Der Finger eines Gottes bedeutete, dass ich an einem Freitagabend, als ich versuchte, den Schmerz zu vergessen, »Schwesterliebe« fand – den dritten Teil von Daheim in den Bergen am Computer.

2 myśli w temacie “O czym tak naprawdę opowiada „Daheim in den Bergen“ Brigitte Müller?

  1. Bardzo poruszające i ciekawe wykorzystanie okresu choroby/prywatnego lockdown/ na analizę tej dramatycznej historii dwóch rodzin Bawarskich po to, by zacząć własną interpretacje i ciąg dalszy tej historii. Mnie osobiście ta nowa dalsza historia pisana ręką Klotyldy bardziej się podoba niż nieudany ciąg oryginału kręcony jakby ot tak sobie, byle było, bez liczenia się z inteligencją widza. Brawo Klotylda, czekam na ciąg dalszy Twojej interpretacji tej historii z niecierpliwością.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Bardzo dziękuję, za słowa uznania, które traktuję jako zachętę. Ten blog jest trochę chaotyczny. Nie jest to zamierzone, raczej skutkiem, tego, co przewidziałam, że dopóki nie pokonam strachu przed obcym językiem znanym mi tyle, o ile mi potrzeba, to odzewu nie będzie. Dlatego tu ciąg dalszy zaczyna się od scen, które już były jakoś tam szkicowo przetłumaczone oraz które są pewnego rodzaju korelacją z tym, co jest jednocześnie pisane na stronie na Facebooku. Z czasem jednak powinno się to wyprostować. Daheim dla mnie to historia o trudnej drodze do pojednania, gdzie sama wola i gesty na nic się zdadzą, gdy nie nastąpi wzajemne zrozumienie się stron. Konflikt Sebastiana i Lorenza jest inspiracją do budowania kolejnych konfliktów. Ważne są tu motywy: 1) powrót do domu rodzinnego (Lisa, Liam, Jan), 2) zamiana ofiary w kata (Sebastian jest przecież katem całej rodziny Huberów; pod tą niezwykle łagodną twarzą Sebastiana kryje się niezwykle zawzięty człowiek); 3) wpływ wychowywania się z rodzeństwem w jakiś sposób niepełnosprawnym, innym (cały charakter Florian jest niejako wyrzeźbiony przez Petera, co z kolei było inspiracją dla mnie do tworzenia charakteru Liam, który formował sie pod wpływem wychowywani z autystycznym bratem). No i na koniec paradoksy i nieustanna gra pozorów, której dajemy się w życiu zwieść. To wszystko pojawiło się wraz IV częścią i niestety zostało skasowane już w V części.

      Polubienie

Dodaj komentarz