Zagubione siostry.

[…]Postanowiła odwiedzić swoją matkę w więzieniu w Memmingen. Jeszcze przed południem załatwiła sobie widzenie z matką. Sytuacja, że Margarete odbywała już karę na oddziale otwartym oraz zmienione warunki wizyt, umożliwiły matce i córce bezpośredni kontakt podczas wizyty. Karin mogła wreszcie wyrzucić z siebie cały ból. Czekała prawie 25 lat aż matka weźmie ją w ramiona i osuszy ręką jej łzy. Wiedziała, że dokłada matce cierpienia, ale kto inny, jak nie matka mógłby ją jeszcze zrozumieć? Kobieta, która po kilkunastu latach małżeństwa nagle zrozumiała, że człowiek, za którego wyszła za mąż, któremu wierzyła i ufała, to ktoś zupełnie inny! Margarete po tym, co usłyszała na temat zięcia, a także i odnowienia zerwanych relacji pomiędzy Sebastianem i Lorenzem, uznała, że nie ma już żadnych powodów, aby dłużeć ukrywać prawdę przed córką na temat jej pochodzenia. Wcześniej, ze względu na panującą nienawiść pomiędzy rodzinami, obawiała się, że prawda mogłaby zrujnować małżeństwo jej córki. […]

Wstrząśnięta tym, co usłyszała od matki Karin, po powrocie do domu, odruchowo chwyciła za telefon i zadzwoniła do Lisy. Od dawna nie łączyły je przyjacielskie relacje, ich drogi rozjechały się. Wydawało się, że bezpowrotnie. Jednak jakiś głos wewnętrzny kazał jej zwrócić się z całym tym przytłaczającym ciężarem właśnie do Lisy. Przecież były sobie kiedyś bliskie jak siostry! Nie mogą pozostać sobie już na zawsze obce, skoro właśnie nie są, bo łączą je więzi siostrzane. Zaprosiła więc Lisę do siebie na wieczór. Lisa, która spodziewała się, że Karin będzie chciała z nią mówić o Florianie i jego aresztowaniu, w pierwszej chwili miała zamiar odmówić. Nie miała ochoty na rozmowę o Florianie ani tym bardziej może pocieszać Karin! Słysząc jednak w głosie dawnej przyjaciółki desperacki ton, po krótkim wahaniu, przyjęła jej zaproszenie. […]
– Karin, bardzo mi przykro z powodu ciebie, z powodu Mili, tego co obie przeżywacie, ale to nie zmienia faktu, że ja wierzę Magdalene i mam nadzieję, że Florian dostanie, co mu się należy. – powiedziała chłodno Lisa, a jej usta przybrały zacięty wyraz.

– Możesz mi wierzyć albo i nie, ale akurat ja nie mam powodów, żeby go bronić.

Lisa wbiła mimowolnie zdumione spojrzenie w Karin, ta jednak szybko ucięła temat, przechodząc do tego, co było powodem zaproszenia.

– Nie prosiłam cię, żebyś przyszła, żeby gadać o Florianie. Chcę porozmawiać o nas, jakkolwiek to dziwnie brzmi. Zwłaszcza dziś. Byłam na widzeniu u mamy.

– Coś się stało?

– Nie. Po prostu musiałam się z nią zobaczyć.

– Rozumiem. Jak ona się ma?

– Trzyma się. Zawsze była twarda. Mama powiedziała mi coś, co nie mogę zachować tylko dla siebie. Coś co dotyczy także ciebie, Marie oraz waszego ojca. Tylko nie bardzo wiem, jak zacząć.

Lisa po raz kolejny spojrzała ze zdziwieniem na Karin.

– Jest coś, czego o mnie nie wiesz, coś co dotyczy tego, co się stało, no wiesz… – Karin urwała, a Lisa tylko przytaknęła głową. Każda wiedziała o czym mowa. Nikt nie musiał rzeczy po imieniu nazywać. – Sama wiesz, jaka była moja mama. Nigdy jej nie było. Jak nie sprawy szkoły, to sprawy gminy. Kampanie, wybory. Wszystko, co ją interesowało to władza! A jak była, to było jeszcze gorzej. Nieustannie miała do niego o coś pretensje. Traktowała go czasem gorzej niż psa. Bywało, że jej nienawidziłam. Marzyłam, żeby znikła z naszego życia. Jak jej nie było dłużej w domu, to zabierał mnie do restauracji, na wycieczki, koncerty, do teatru. Czułam się wtedy jak mała księżniczka.

– Tatusiowa córeczka! – zaśmiała się Lisa, ale zaraz spoważniała. – Wiem, że było ci ciężko po jego śmierci.

– Nic nie wiesz. Nidy nie miałam odwagi ci tego powiedzieć… Bałam się, że wtedy przestaniesz się ze mną przyjaźnić… – Karin mówiła trochę nieskładnie. Zwykle konkretna, teraz gubiła się w swoich słowach. – Zawsze cię podziwiałam. Boże, chciałam być dokładnie taka, jak ty – czysta, jasna, bez wstydliwych tajemnic!

– To było dawno – dziś niewiele ma ze mną wspólnego. Wierz mi, Karin, we mnie nie ma od dawna nic do podziwiania! Zresztą, sama spójrz na mnie! Ani pieniędzy, ani kariery, ani męża, ani dziecka. Żaden mój związek nie trwał dłużej niż rok. Mieszkam kątem u rodziny, a moje biuro mieści się w byłej szopie. 38 letnia kobieta bez jednego sukcesu życiowego! No, po prostu, Brigitte Jones z Allgäu! – Lisa zaśmiał się gorzko i cynicznie – Marie ma rację, kiedy mówi, że rozczarowałam wszystkich. To raczej ja powinnam ciebie podziwiać. Choć oczywiście za nic nie chciałabym być teraz w twoich butach. – Lisa widząc zgnębioną twarz Karin, a niepodejrzewająca, co ona ma jej do wyznania, dodała poważnie – A co do tajemnic – każdy ma coś do ukrycia przed światem. Ja może więcej niż inni. I szczerze mówiąc, nie mam zamiaru więcej z nikim się nimi dzielić. Zabiorę je do grobu ze sobą.

– Też miałam taki zamiar. Jednak dłużej już chyba nie mogę trzymać języka za zębami. Za moją tajemnicę płaci ktoś bardzo wysoką cenę… Moja mama jest w więzieniu z powodu mnie.

– O czym ty mówisz?

Karin zaczerpnęła powietrza. – Już nie pamiętam, kiedy to się właściwie zaczęło, chyba po moich 13 tych urodzinach. Kupował mi sukienki dla dorosłych kobiet, buty na obcasach, ekskluzywną bieliznę, perfumy, przybory do malowania… Sam mnie malował, jak jej nie było. Chciał, żebym się w to przebierała, kiedy byliśmy sami. Na początku to mi się podobało, a nawet ekscytowało. Mieliśmy swoje małe tajemnice. Choć wiedziałam, że to wszystko jest złe. Miałam nieustanne wyrzuty sumienia. W dodatku on się robił coraz bardziej natarczywy. Zaczął mnie przerażać. Bałam się z nim zostać na dłużej sama w domu. Zaczęłam zamykać drzwi od mojego pokoju na noc.

W miarę jak Karin ciągnęła swoją historię Lisa patrzyła na nią z coraz bardziej przerażonym wzrokiem.

– Karin, co ty chcesz mi powiedzieć?! – krzyknęła Lisa. Karin wolno kontynuowała. […]